8. Bierzmowanie zobowiązuje do budowania Królestwa Bożego na ziemi
W sakramencie Bierzmowania otrzymujemy łaskę Ducha Świętego, która wewnętrznie jednoczy nas z Bogiem. Bierzmowanie daje też zdolność do świadczenia o wierze wobec innych, przynosi nam łaski charyzmatyczne, dzięki którym możemy pomagać innym ludziom do poznania Boga i do zbawienia. Trzeba jednak zapytać nazakończenie: jakie to ma znaczenie dla naszego doczesnego życia? Czy nasze codzienne starania o chleb powszedni stają się jakieś inne przez to, że Duch Święty oświeca nas w sakramencie Bierzmowania? Albo czy ma jakieś znaczenie dla pracy zawodowej fakt, że
pracujący otrzymali Ducha Świętego? Co
Bierzmowanie wnosi w życie rodzinne? Albo w życie polityczne, gdzie partie wciąż walczą o władzę?
Nasze życie na ziemi jest życiem doczesnym, przemijającym. Ale przykazania Boże, wskazujące drogę do życia wiecznego, dotyczą przecież postępowania człowieka na co dzień. Także Jezus Chrystus, Syn Boży,
który stał się człowiekiem, wszedł w życie doczesne i we wszystkie jego trudy, aby dać nam wzór doskonałego
wypełniania zwykłych ludzkich zadań i obowiązków. Chrześcijanin oświecony łaską
Ducha Świętego ma też jakieś zadania do wypełnienia w każdej dziedzinie życia.
W
każdej zaś dziedzinie jesteśmy powiązani z innymi ludźmi: w życiu
rodzinnym, w zakładzie pracy, w
dziedzinie polityki czy w twórczości kulturalnej. Wszędzie tam Jezus Chrystus jest dla nas wzorem postępowania,
zatem wiara w Niego nie może być dla nas sprawą tylko wewnętrzną, prywatną.
O prywatności religii często słyszeliśmy w czasach panowania komunizmu. Chodziło oczywiście o to, aby utrwalić w nas przekonanie, że w dziedzinie
polityki,gospodarki, życia społecznego —
ludzie wierzący nie mają nic do powiedzenia. Że Kościół, wiara, religia — nie mają żadnego znaczenia dla życia publicznego. Może sięnawet komuś wydawało, iż tak należy rozumieć słowa Pana Jezusa: „Królestwo moje nie jest z tego
świata" (J 18,36).
Bo czyż to nie znaczy, że religia powinna być sprawą prywatną? Przy tym jeszcze
przekonywano, że dzięki
odsunięciu religii na margines życie publiczne będzie przebiegało na zasadzie swobodnego wyboru, człowiek nie będzie skrępowany żadnymi przymusami.
Okazało się w sposób bardzo bolesny, że to nieprawda. W życiu publicznym, gospodarczym, politycznym zawsze ktoś narzuca swoją wolę, przymusza, wywiera wpływ, usiłuje rządzić. Czyni to albo
przemocą, albo propagandą i reklamą; często
mąci w głowach, posługując się
nawet kłamstwem, żeby tylko zapanować nad ludźmi. Eliminowanie wpływu religii, zagłuszanie nauki Kościoła — miało przyczynić się do całkowitego opanowania wszystkich dziedzin życia ludzkiego przez tych, którzy stosowali przemoc i chcieli siłą wprowadzać swoje szalone dążenia polityczne.
Królestwo
Chrystusa nie jest z tego świata, ale jest na tym świecie. Pan Jezus
modlił się podczas Ostatniej Wieczerzy do Boga Ojca za swoich uczniów: —
„Ja nie proszę, żebyś ich zabrał z tego świata, ale proszę, żebyś ich
uświęcił w prawdzie" (por. J 17,15—19). Ten świat, ze wszystkimi
przejawami ludzkiego życia, jest terenem
pracy dla wierzących w Chrystusa, aby go kształtowali
według Chrystusowych zasad, aby budowali początki Królestwa Bożego na ziemi.
Dzisiaj bardzo modny jest zarzut klerykalizmu. Ile razy chrześcijanie chcą wypowiedzieć swoje zdanie
na temat Chrystusowych zasad
urządzania życia społecznego,
zaraz straszy się klerykalizmem. Ta nazwa ma wywołać wrażenie, że to tylko
klerowi, duchownym, zależy na przestrzeganiu chrześcijańskich zasad życia. Czy
to miałoby znaczyć, iż chrześcijanie świeccy nie troszczą się o Ewangelię i chcieliby żyć po pogańsku? To chyba obrażające dla tych, którzy wierzą w
Chrystusa i potrafią wiele wycierpieć za
wierność Jego przykazaniom.
Owa rzekoma walka z klerykalizmem oznacza najczęściej żądanie swobody działania dla tych, którzy chcą realizować swoje pomysły niezgodne z prawamimoralnymi, chcą wprowadzać zasady postępowania, których celem będzie korzyść materialna albo ludzka wygoda, a nie duchowy rozwój człowieka.
Jest
jakimś smutnym nonsensem to, że po latach prowadzenia gwałtownej i
zaborczej ateizacji młodzieży, kiedy religia była ośmieszana i komuniści
robili wszystko, żeby młode pokolenie nie miało religijnego wychowania, powrót
katechizacji do szkół, umożliwienie młodzieży i dzieciom poznania nauki
Chrystusa na terenie szkoły —okrzyczano jako zaborczy program klerykalizacji
życia społecznego. Odczuliśmy przecież dotkliwie, jak wygląda życie
organizowane bez zasad chrześcijańskich w kraju, gdzie rządzi przemoc,
kłamstwo i ideologia nienawiści. Kościół katolicki okazał się jedyną siłą
broniącą skutecznie prawdy i godności człowieka. W nowych układach, kiedy
głosi się program liberalizacji życia społecznego, działalność Kościoła
jest tym bardziej
potrzebna.
Chodzi o to, by wprowadzanie liberalizmu nie
oznaczało całkowitego odrzucenia zasad moralnych, walki o korzyść materialną za wszelką cenę,
obrony tylkowłasnych interesów, bez
liczenia się z dobrem drugiego człowieka. Taka swoboda działania doprowadza do
zagrożeń, do krzywdzenia słabszych, do lęku wszystkich przed wszystkimi. Jest
to samowola, którą nazywa się wolnością
— i to jest wielkie kłamstwo, bo wolność może istnieć tylko wtedy, kiedy człowiek czuje się
bezpieczny.
W swojej adhortacji Christifideles laici, skierowanej w 1988 roku do świeckich katolików, Ojciec
Święty Jan Paweł II pisze o
odpowiedzialności wierzących świeckich za kształtowanie dzisiejszego świata i społeczeństwa. Świeccy
chrześcijanie nie mogą na przykład rezygnować z udziału w polityce, czyli sprawowaniu władzy prawodawczej i wykonawczej, która służyć ma
wspólnemu dobru. Potrzeba tutaj jednak — pisze Ojciec Święty — wiele odwagi, bo
przecież często ludzi zajmujących się polityką
oskarża się bez żadnych podstaw o to,
że robią karierę i że za wszelką cenę dążą do władzy. Zarzuca się im egoizm i korupcję; dość rozpowszechniony jest bowiem pogląd, że polityka musi być
terenem działalności
niemoralnej, gdyż opiera się na przemocy i kłamstwie.
Kościół na Soborze Watykańskim II ogłasza, że „uznaje za godną pochwały i szacunku pracę tych,
którzy (...) poświęcają swoje siły dobru
państwa", podejmując się trudnego obowiązku służenia swoim bliźnim (por. KDK 75). A papież Jan Paweł II przypomina: „Podstawowym kryterium polityki uprawianej na rzecz osoby ispołeczeństwa
jest dążenie do wspólnego dobra jako dobra
wszystkich ludzi i całego człowieka" (ChL 42).
Dobro
wszystkich ludzi jest zagwarantowane, gdy szanuje się godność człowieka
niezależnie od jego
pochodzenia czy jego poglądów, nawet wtedy, gdy trzeba
mu wykazać jego błędy albo przewinienia. Dobro całego człowieka jest
realizowane wtedy, gdy się dba nie tylko ojego potrzeby materialne, ale też o rozwój duchowy, o wzrastanie w poczuciu odpowiedzialności za siebie i za innych. Ale kierowanie się tymi wartościami w
dziedzinie politycznej jest nadzwyczaj trudne. Dziedzina polityki — gdzie ogromną rolę odgrywa walka o władzę — stwarza wiele pokus. Tak często dla zdobycia władzy
lubutrzymania jej można posłużyć się
przemocą lub kłamstwem. Tak łatwo
jest posługiwać się przekupstwem, tak często zdarza się okazja do wykorzystania dóbr publicznych dla osobistego wzbogacenia się. Katolicy
angażujący się w działalność
polityczną mają bardzo trudne zadanie
wprowadzania w tę dziedzinę zasad sprawiedliwości i kierowania się we
wszystkich działaniach poszanowaniem
praw moralnych. Jak trudno jest na przykład przestrzegać zasady, że władza publiczna jest służbą, a nie źródłem korzyści osobistych; że ten, kto
obejmuje jakiś urząd, musi być
uczciwy w dążeniu do wspólnego dobra,,
choćby nawet jemu samemu przynosiło to jakieś straty.
Chrześcijanin, który chce wprowadzać zasady Chrystusowe w stosunki międzyludzkie, naraża się z reguły na przykrości i prześladowania. W obronie prawosoby
ludzkiej — jak pisze Jan Paweł II — musi się nieraz przeciwstawić naciskom władzy ekonomicznej, niesprawiedliwemu systemowi politycznemu, czy agresywności środków społecznego przekazu. Musi
walczyć o godność człowieka, o zachowanie praw moralnych w dzisiejszym świecie, o to, by człowiek nie był
sprowadzany do roli przedmiotu,
którym można się posługiwać.
Opowiadał
przed kilku laty polski misjonarz, pracujący w krajach Ameryki Południowej,
jakie znaczenie
polityczne miała jego działalność czysto
duszpasterska. Poświęcał
czas i siły na katechizację, na przygotowanie ludzi do uczestniczenia w sakramentach świętych. Wiele jego energii pochłaniało budowanie kościołów i organizowanie życia liturgicznego. Ale ta jego praca misyjna
napotykała wciąż na sprzeciwy i była zwalczana z różnych stron. Dlaczego? W tym kraju rządy sprawowała grupa ludzi bogatych, dla których najważniejszym celem był zysk materialny, stąd cała gospodarka nastawionabyła głównie na eksploatowanie ludzkiej siły roboczej,
na ograniczanie zarobków robotników,
byle tylko produkcja była jak najtańsza i zyski jak największe. Z drugiej strony istniała tam ukryta opozycja o charakterze lewicowym, komunistycznym, która usiłowała podburzyć ludzi do buntu, rewolucji, obalenia przemocą ustroju
kapitalistycznego. Oczywiście ich program
zakładał wprowadzenie komunizmu na wzór sowiecki.
Otóż działalność misjonarza była solą w oku dla jednych i dla drugich. Ponieważ uczył on prawd wiary, uczył katechizmu, więc robotnicy, wychowani po chrześcijańsku, coraz lepiej zdawali sobie sprawę z tego,
jakie prawa ma osoba ludzka, jakie
zasady sprawiedliwości głosi Kościół, i coraz śmielej przeciwstawiali się wyzyskowi i nieszanowaniu ich praw. Władze obwiniały o to misjonarzy i starały się, jak tylko mogły,
przeszkodzić im w dalszej
działalności. Bo uczenie ludzi chrześcijańskich zasad życia powodowało, że odnajdywali oni swoją godność, poznawali swoje prawa i nie dawali się tak wyzyskiwać.
Ale z drugiej strony istniała
przecież owa opozycja komunistyczna. Dla niej również misjonarz był przeszkodą,
ponieważ mówił o wolności osoby ludzkiej, o tym, że każdy człowiek jest
odpowiedzialny za to, co czyni, i nie może wierzyć kłamliwym hasłom
propagandy.
Otóż
metodą doprowadzenia ludzi do rewolucji społecznej
było uczynienie z nich bezimiennej masy, owego sławnego „proletariatu", który wierzy
bezkrytycznie w hasła głoszone
przez wszechwładną partię i wykonuje posłusznie zalecenia przywódców. Tamci
przywódcy służyli wtedy interesom imperium sowieckiego. Nic dziwnego, że działalność misjonarza była dla
komunistów również przeszkodą i
prześladowali go przy każdej okazji.
Jeżeli bowiem ktoś został wychowany po chrześcijańsku, znał zasady sprawiedliwości i miłości wzajemnej, to nie dał się naciągać na hasła rewolucyjne, na
dążenie do krwawego przewrotu,
żeby wprowadzić w kraju rządy partii
komunistycznej.
I tak okazywało się, że jednym i drugim przeszkadza
Chrystus. Tym, którzy stosują wyzysk materialny, przeszkadza, ponieważ każe szanować prawa człowieka.Tym, którzy
datą do uzyskania dyktatorskiej władzy, Chrystus
również przeszkadza, bo uczy ludzi wolności, odpowiedzialności osobistej, uczy wprowadzaniu
ładu społecznego na zasadzie
poszanowania prawa, uczy przebaczania
nieprzyjaciołom. To się rewolucjonistom nie podoba.
Ostatnio
zwrócono uwagę, że przeciwko nauczaniu Ojca Świętego o sprawiedliwości
społecznej występowali nie tylko komuniści, którym papież zarzucał poniżanie
człowieka, krzywdy i prześladowanie religii. Przeciwko nauczaniu papieża
występują również przedstawiciele krajów zachodnich, którzy chcą opierać życie gospodarcze
na nieskrępowanym dążeniu do zysku, na wykorzystywaniu słabszych narodów
przez silniejsze. Ojciec Święty odważnie przypomina, że społeczeństwo oparte na
takich zasadach pełne jest krzywdy i niesprawiedliwości, że świat
kapitalistyczny także potrzebuje przemiany moralnej.
Kilka lat temu spotkałem w jednym z krajów Zachodu polską lekarkę, która miała tamtejsze obywatelstwo — i była cenionym w tamtym środowisku naukowcem. Odbywała się wtedy w parlamencie, podobnie jak u nas, debata nad przestrzeganiem zasad moralnych w pracy służby zdrowia. Jakie normy przyjąć, gdy
chodzi o eksperymentowanie na ludzkim organizmie? Jakie prawa wprowadzić dla ochrony życia dzieci nie
narodzonych? Ta lekarka opowiadała,
jak trudne zadanie przypadło jej w
udziale, gdy jako naukowiec brała udział w pracy komisji parlamentarnej, która miała przygotować odpowiednie wnioski dla posłów. Ile tam było
manipulacji i nacisków z różnych stron! Jak trudno znaleźć kogoś, kto naprawdę i bezinteresownie troszczyłby się o
sprawiedliwość, o dobro człowieka. Największą presję wywierali przedsiębiorcy, którzy chcieliby
człowieka uczynić przedmiotem handlu. Firmy farmaceutyczne gotowe były zapłacić każdą sumę naukowcom, żeby
tylko dostarczyli argumentów
przemawiających za zabijaniem dzieci
poczętych, bo z ciał tych dzieci można wytwarzaćśrodki lecznicze i kosmetyczne. Poszukujący sławy badacze żądali prawa do zajmowania się eksperymentami medycznymi bez poszanowania godności człowieka.
Co więc może uczynić
chrześcijanka, uczestnicząca w pracach
komisji? Musi wykazywać się wysokimi kwalifikacjami naukowymi, mieć ogromną wiedzę, aby szanowano jej argumenty, gdy chce przekonać członków komisji,
że we wszystkich dziedzinach
życia prawa człowieka do życia,
bezpieczeństwa i godności muszą być zachowane. Inaczej grozi nam powrót barbarzyństwa.
Taką
właśnie rolę ma odgrywać wyznawca Chrystusa we wszystkich dziedzinach, w
jakich wypada mu pracować. Ma bronić praw osoby ludzkiej i zasad sprawiedliwości,
ale powinien to czynić jako fachowiec,
kompetentny
w danej dziedzinie. Podkreśla to Sobór Watykański
II, że właśnie dzięki kompetencji i umiejętnościom chrześcijanie mogą przyczyniać się do tego, abywszelkie urządzenia wytworzone przez ludzką pracę, technikę i cywilizację służyły dobru człowieka.
Żeby rozdzielane były sprawiedliwie
i przyczyniały się do postępu i
wolności. Jeżeli gdzieś są takie układy, które skłaniają do grzechu, to trzeba je zmieniać. Żadna działalność
ludzka nie może być wyjęta spod
praw ustanowionych przez Boga. Każda dziedzina życia ma swoje
prawa, które trzeba znać i stosować,
ale też w każdej dziedzinie najwyższą
normą jest prawo prawdy i miłości, dzięki któremu ten świat może się stać bezpieczną ojczyzną ludzi (por.
KK 36).
Szczególnym zadaniem chrześcijanina jest zdecydowane przeciwstawianie się aktom przemocy, nienawiści i zemsty. Tylko pojednanie, naprawienie krzywd i
wybaczenie sobie wszelkich uraz — może doprowadzić do pokoju na świecie, do dobrego rozwoju wzajemnych stosunków. Wiemy, ile pracy i starania włożył Ojciec
Święty w załagodzenie konfliktów między Polakami i Ukraińcami, między Litwinami i Polakami. Ta powolna, cierpliwa praca nad wprowadzaniem zgody przynosi stopniowo rezultaty także polityczne. To jest
budowanie Królestwa Bożego na ziemi nie
przez prowadzenie takiej czy innej dyplomacji, ale po prostu przez przypominanie ludziom zasad chrześcijańskiej miłości, przebaczania, poszanowania wzajemnych praw.
Wczytujemy
się w homilie Ojca Świętego wygłoszone w 1991 roku w czasie jego ostatniej
pielgrzymki do ojczyzny. Ile razy papież wzywa tam chrześcijan, świadomych
wyznawców Chrystusa, do pracy, by uzdrawiali stosunki międzyludzkie, by
wprowadzali zasady chrześcijańskie w życie codzienne. Nie jest to zadanie
łatwe, ale
jest możliwe do wypełnienia. W czasach, kiedy słyszy
się na każdym kroku narzekania na
interesowność i niedbalstwo w różnych dziedzinach życia, przecież można spotkać takich ludzi, którzy po prostu uczciwie, po
chrześcijańsku — z miłością wypełniają
swój obowiązek i organizują wokół siebie jakby nowy świat. Świat ładu, życzliwości i wzajemnej pomocy.
W
tym samym czasie, gdy ciemnota i egoizm prowadzą
ludzi do nienawiści i powodują, że w lęku o własną skórę rzucają się z kijami na bliźnich potrzebujących pomocy — znajdują się tacy, którzy dają świadectwo chrześcijańskiej troski o człowieka. Młodzi chłopcy przygotowujący się do kapłaństwa idą
odważnie odwiedzać chorych na AIDS, aby ich uchronić od rozpaczy, aby im
okazać życzliwość i szacunek, aby pomóc imw odnalezieniu sensu życia. Lekarz — wybitny specjalista — razem z ekipą pielęgniarek spokojnie operuje w
szpitalu pacjenta zarażonego wirusem
HIV. Otacza go troskliwą opieką i
stwierdza, że człowiekowi należy się życzliwa pomoc, niezależnie od tego, w jakim znajduje się stanie.
Tak
bywa w najtrudniejszych sytuacjach, gdy wypełnienie
chrześcijańskiego obowiązku zdaje się wymagać bohaterstwa. Ale przecież na co dzień zdarzają się sytuacje prostsze. Wszystko jedno, czy jest
się lekarzem, czy pielęgniarką,
nauczycielem czy urzędniczkązałatwiającą
interesantów, sprzedawczynią czy robotnikiem w fabryce — jeżeli jesteśmy wezwani do świadczenia o nauce Chrystusa, to naszym zadaniem jest
zawszeupominanie się o prawdę,
bronienie przed krzywdą, stawianie na pierwszym miejscu dobra człowieka, a nie
materialnego zysku. Podstawowym zaś warunkiem jestokazywanie życzliwego zrozumienia każdemu bliźniemu, zwłaszcza temu, który w tym momencie jest
dla nas w jakiś sposób przykry.
Takie wprowadzanie zasad bezinteresownej miłości i prawdy w stosunki międzyludzkie Sobór Watykański II nazywa królowaniem, czyli panowaniem chrześcijanina nad światem. To panowanie nie polega na stosowaniu przemocy czy siły, ale na opanowaniunamiętności i doprowadzaniu otaczającego nas świata do ładu, który ukazał Chrystus.
Takie wprowadzanie zasad bezinteresownej miłości i prawdy w stosunki międzyludzkie Sobór Watykański II nazywa królowaniem, czyli panowaniem chrześcijanina nad światem. To panowanie nie polega na stosowaniu przemocy czy siły, ale na opanowaniunamiętności i doprowadzaniu otaczającego nas świata do ładu, który ukazał Chrystus.
Немає коментарів:
Дописати коментар