2 Niedziela Adwentu rok A
1. Przeżywamy Adwent — czas oczekiwania na przyjście Pana. O jakie tu przyjście chodzi? Czy tylko chodzi o tradycyjny obchód Bożego Narodzenia? Ta prawda, która mocno wpisała się w nasze życie, jednak nie wyczerpuje sensu tego okresu, jaki obecnie przeżywamy. Adwent bowiem to czas, w którym nasze oczy, myśli i serca winne być kierowane na ostateczne przyjście Pana. Chodzi tu o ów niezwykły dzień, który ma nadejść niespodziewanie jak złodziej w nocy. I wtedy nastanie Boże Królestwo, którego obraz przerasta nasze najśmielsze nawet wyobrażenia. Wtedy to – jak pisze św. Piotr – „stare” niebo, gwiazdy i ziemia ze świstem przeminą i nastanie nowe niebo i nowa ziemia, w której będzie mieszkała sprawiedliwość. Na to przyjście trzeba się dobrze przygotować. Do tego przynagla nas dzisiejsza liturgia.
2.W pierwszym czytaniu prorok Izajasz głosi ludowi izraelskiemu zbawienie i zapowiada przyjście Zbawiciela: „Podnieś mocno swój głos, zwiastunko dobrej nowiny... Powiedz miastom judzkim: Oto wasz Bóg!" (Iz 40, 9). Zbawienie jest tuż. Zbawiciel stoi przed drzwiami.
Zwiastun dobrej nowiny podniósł swój głos i słyszeliśmy go w dzisiejszej Ewangelii: „Wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów" (Mk l, 4). Kościół nadał mu tytuł Poprzednika Chrystusowego. W tamtych czasach przybywającego władcę poprzedzał goniec, aby zapowiedzieć jego przybycie, aby oczekującym oznajmić: oto przybywa. Takie zadanie miał Jan Chrzciciel. Miał przygotować naród izraelski na przyjście Pana. Miał im powiedzieć: Oto już nadchodzi.
3. W tych dniach nawrócenia i przygotowania na przyjście Pana Kościół stawia nam przed oczy żywy przykład, jak wygląda całkowicie nawrócony. Boży człowiek; przedstawia nam Jana Chrzciciela. Jezus powiedział później o nim: „Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela" (Mt 11, 11). Za co taka pochwała? Odpowiedzią jest życie Jana Chrzciciela. Jezus powiedział, że nie był on trzciną chwiejącą się za lada podmuchem, ale dębem, który opiera się największym burzom. Nie był tchórzem, który wciąż boi się o swoją skórę, ale bohaterem, który nigdy nie sprzedaje swojego sumienia i swoich obowiązków, nigdy nie sprzedaje Boga. Bohater o niezłomnym charakterze, który klęka jedynie przed Bogiem i za Niego oraz za prawdę gotów oddać nawet życie. Jan nie zważał na to, co powie jego król, ale na to, co mówi Bóg. Nie był niewolnikiem strachu, ludzkich względów ani własnego ciała i życia, ale wyznawcą prawdy, sługą Bożego słowa i sprawiedliwości, nie bacząc, za jaką cenę; cena zaś była wysoka — własna głowa. Pokazał swoim przykładem, że dla Boga trzeba się zawsze poświęcać, a niekiedy trzeba i umrzeć.
Święty Jan Chrzciciel jest przykładem, wzorem, napomnieniem i wyrzutem dla bardzo wielu chrześcijan. Uczy nas, kim ma być chrześcijanin: dębem a nie trzciną, człowiekiem prawdy, człowiekiem wiary, człowiekiem charakteru. Jan jest przykładem tego, że nie wolno nam kierować się ludzkimi względami, że nie wolno nam zważać na to, co powie ten czy tamten, ale na to, co powie Bóg. Wsłuchiwać się w to, co on nam każe czynić, i iść prosto chrześcijańską drogą, nie zbaczając ani w lewo ani w prawo, chociażby ta droga często nie była łatwa ani wygodna: Jego życie jest pouczeniem, że nigdy nie wolno nam narazić się Bogu, choćbyśmy się przez to narazili całemu światu. Bóg jest przed wszystkimi i przed wszystkim. Często, niestety, tak nie jest. Wielu chrześcijan jest trzcinami, ludźmi bez własnego myślenia, bez własnych przekonań, bez chrześcijańskiego ukierunkowania życiowego, dla których wszystko stoi przed Bogiem, a on na samym końcu. Są to źli kupcy: za nic sprzedają wszystko.
„Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej... a żywił się szarańczą i miodem leśnym" (Mk 1, 6). Dziwny jadłospis... Jan nie był rozpieszczonym wygodnisiem, dla którego najważniejszą sprawą jest napełnienie żołądka. Nie hołdował też modzie: wystarczył mu kawałek skóry. Jest to znowu wzór człowieka, całkowitego pana samego siebie, swojego ciała i jego wymagań. To znowu upomnienie dla wielu, którzy myśląc zbytnio o żołądku, zapomnieli że mają duszę: dla których — jak napisał św. Paweł — bogiem jest brzuch.
Św. Franciszek nazywał swoje ciało,, bratem osiołkiem". Kapryśne, uparte i buntownicze jest to nasze ciało. Potrzebuje mocnej uzdy, rozumnej, ale zdecydowanej kontroli, a niekiedy nawet i bata. Dopiero wtedy zachowuje się prawidłowo. Nie możemy i nie musimy iść na pustynię, jeść szarańczy i ubierać się w skórę z wielbłąda, jak Jan Chrzciciel. Nawet w dostatku można wiernie służyć Bogu, a diabłu nawet w łachmanach. Jedno jest ważne, byśmy zawsze byli panami samych siebie, a sługami i dobrymi dziećmi Pana Boga: żebyśmy byli bez winy i skazy w Jego oczach „na dzień Jego przyjścia".
4. Taki jest sens i cel naszego przygotowania do Bożego Narodzenia, na nasze spotkanie z Panem, który przychodzi do nas w odwiedziny a zarazem na to ostateczne spotkanie z Bogiem u kresu naszego życia doczesnego, czy też u kresu dziejów tej ziemi.
Ks. Zbigniew Załęcki
Немає коментарів:
Дописати коментар